Prokuratura sprawdzi czy słupski szpital naraża życie pacjentek

Złe zarządzanie, celowe działanie czy nieporozumienie z Narodowym Funduszem Zdrowia? Słupska prokuratura rejonowa będzie sprawdzała co się stało, że w szpitalu zabrakło leku dla kobiet chorych na rak piersi.

Przedstawiciele NFZ twierdzą, że dyrektor słupskiego szpitala nie wystąpił do nich z informacją, że taki lek będzie potrzebny w słupskiej lecznicy. Natomiast szef słupskiej lecznicy twierdził, że z wnioskiem o lek występował do NFZ. Z kolei od rodzin pacjentek otrzymywałam dokumentację, że jednak szpital z takim wnioskiem nie występował. – Nie może być tak, żeby urzędnicy NFZ i dyrektor szpitala zaganiali na siebie winę za brak tego leku – mówi Jolanta Szczypińska, słupska posłanka.

Jak zaznacza J. Szczypińska dyrektor słupskiego szpitala zapewnił, że NFZ zadeklarował, iż szpital powinien kredytować leczenie herceptyną pięciu pacjentek, a następnych 11 pacjentek zakwalifikowanych do terapii będzie sfinansowanych z przyszłorocznego budżetu. – Ta deklaracja jest nic niewarta, bo potrzebny jest konkretny aneks do umowy – zaznacza Szczypińska.

Prokuratura sprawdzi czy słupski szpital naraża życie pacjentek

– Najważniejsze jest zabezpieczenie leczenia onkologicznego lekiem herceptyna pozostałych 11 pacjentek i to natychmiast, a nie sukcesywnie – mówi Jolanta Szczypińska, słupska posłanka PiS. – Rozumiem, że mogą być chwilowe przeszkody, kiedy pacjenta przechodzi terapie radiologiczna lub innym lekiem. Ale to dotyczy niewielkiej liczby pacjentek. Dziś czeka na podanie leku 111 pacjentek, a za tydzień może być ich następne dziesięć, bo rak piersi, nie tylko u kobiet jest wielka plagą. Nie wiem czy narodowy Fundusz Zdrowia, czy zarząd spółki słupskiego szpitala za to odpowiada, ale w moim odczuciu jest to narażenie zdrowia i życia pacjentek – zaznacza J. Szczypińska. – Tymczasem NFZ na temat takich ustaleń nic nie wie.

Posłankę zdziwiło także określenie „sukcesywne włączenie do terapii” kobiet chorych na raka. Szczypińska zwraca uwagę, że tak ogólne stwierdzenie oznacza, że pacjentki mogą czekać na leczenie miesiąc, albo pół roku, a każdy tydzień zwłoki w przypadku nowotworu może skończyć się wyrokiem śmierci dla pacjentek. – Jedna z pacjentek, która w słupskim szpitalu nie otrzymywała herceptyny ma już przerzuty do wszystkich narządów – zaznacza Szczypińska. – ja nie wiem, czy herceptyna teraz jej pomoże, ale wiem, że gdyby była objęta tym leczeniem w odpowiednim czasie być może miałaby większe szanse na wyzdrowienie i przeżycie.

Tymczasem w szpitalu w Koszalinie z terapią z herceptyną nie ma żadnych problemów i lek podawany jest pacjentom na bieżąco. – Czy nasz szpital jest tak źle zarządzany, że nie można było przewidzieć, iż pacjentki będą chorować i potrzebny będzie lek? A może niezamówienie drogiego leku onkologicznego wynikało z oszczędności wprowadzanych w szpitalu, który stał się spółką prawa handlowego i musi zarabiać – zastanawia się Szczypińska.

Herceptyna to lek, który wykorzystywany jest w leczeniu nowotworów. Lek ten jednak ma silne działania uboczne, m.in. niekorzystnie wpływa na serce. W opinii władz Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, który jest właścicielem słupskiego szpitala nagły problem z leczeniem chorych na raka piersi kobiet herceptyną wziął się stąd, że skończył się program kliniczny, który wcześniej finansował tę terapię. Szpital takiej sytuacji nie przewidział i dlatego nie wystąpił o pieniądze na lek do NFZ wcześniej. Podobna sytuacja dotknęła m.in. 130 pacjentek leczonych w Gdyni.