Bezdomni koczują w centrum Słupska. Nikt ich stamtąd nie usunie

Grupa bezdomnych urządziła sobie obozowisko przy ulicy Kołłątaja w centrum Słupska. Mieszkają tam, piją alkohol i żebrzą pieniądze od przechodniów. Choć taka obecność bezdomnych nie jest dobrą wizytówką miasta nikt nie może ich stamtąd usunąć wbrew ich woli.

Grupa pięciu bezdomnych przebywa w centrum Słupska w okolicach jednego z centrów handlowych. Przy budynku należącym do kolei bezdomni urządzili noclegownię i miejsce dziennego przebywania. Z tego miejsca łatwiej im wyjść na ulice centrum miasta, aby żebrać pieniądze od przechodniów. – To dobre miejsce zarobkowania, bo bezdomni żyją z tego, co wyżebrzą od przechodniów, albo za odprowadzenie wózków z pobliskiego hipermarketu – tłumaczy Klaudiusz Dyjas, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomory Rodzinie w Słupsku. – Od lat przekonujemy słupszczan, aby nie dawali bezdomnym pieniędzy, bo to utwierdza ich tylko w bezdomności, ale wszystkie pieniądze wydają na alkohol.

Część mieszkańców Słupska domaga się usunięcia bezdomnych z dzikiego koczowiska w centrum miasta. Okazuje się jednak, że to niewykonalne. – Straż miejska może interweniować tylko w sytuacjach, kiedy odnotowujemy naruszenie prawa – zaznacza Piotr Knut, komendant Straży Miejskiej w Słupsku. – Do momentu, kiedy osoba bezdomna nie popełnia wykroczenia, nie zagraża innym ludziom, albo nie zagraża sama sobie nie ma kryterium, aby traktować tych ludzi inaczej niż innych mieszkańców Słupska.

Bezdomni koczują w centrum Słupska. Nikt ich stamtąd nie usunie

Sami bezdomni twierdzą, że nie robią nic złego. Nie chcą przebywać w noclegowni św. Brata Alberta, bo twierdzą, że nie czują się tam bezpiecznie. Pracownicy socjalni zaznaczają, że bezdomni nie chcą przystosować się do wymaganej w noclegowni trzeźwości.