Ludzie chcą produkować prąd w domach, ale rząd dobija podatkami

Aż 134 instalacje prosumenckie, czyli produkujące energię elektryczną i cieplną na potrzeby osób prywatnych mają powstać w najbliższych miesiącach w gminie Kobylnica. Są chętni na ekologiczne produkowanie energii, gmina daje dotacje na ten cel, a ten cel, a państwo okłada przydomowych producentów energii podatkami. Dziś w Słupsku dyskutowano jak to zmienić.

Rząd dobija podatkami

Celem konferencji „Prosument – przyszłość energetyczna społeczności lokalnych” było przybliżenie treści Programu „Prosument”, który umożliwia osobom fizycznym, wspólnotom i spółdzielniom mieszkaniowym zakup i montaż mikroinstalacji wykorzystujących odnawialne źródła energii do produkcji energii elektrycznej lub energii elektrycznej i cieplnej, z możliwością sprzedaży nadwyżek do sieci. Program, przygotowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej promuje nowe technologie OZE, rozwija społeczną świadomość ekologiczno-ekonomiczną oraz propaguje postawy prosumenckie.

Obecny na słupskiej konferencji wiceminister finansów twierdził, że obciążenia domowej produkcji energii nie są duże.

– Ktoś, kto produkuje prąd na własny użytek, a nadwyżkę sprzedaje do sieci nie zapłaci akcyzy, bo nie płaci się akcyzy za coś co zużyje się w swoim domu, a jeśli sprzedamy do zakładu energetycznego to zapłaci zakład przesyłając prąd do ostatecznego odbiorcy – mówi Jarosław Neneman, wiceminister finansów. – Nie zapłaci też podatku VAT, bo ten płaci się dopiero po przekroczeniu 150 tysięcy złotych, a przydomowa elektrownia takiego poziomu nie osiągnie. Jeśli osoba fizyczna produkuje prąd i go sprzedaje to musi zapłacić podatek PIT.

Okazuje się jednak, że polskie państwo okłada podatkami inne aspekty własnej produkcji energii. – Koszt związany z montażem instalacji do produkcji energii elektrycznej i ciepła wynosi 60 tysięcy złotych i od tej kwoty w całości trzeba zapłacić VAT, który w tym wypadku wyniesie około 14 tysięcy złotych – mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Słupsk. – Z kolei od datacji przyznanej prosumentowi na instalację, czyli od 24 tysięcy złotych trzeba także zapłacić podatek dochodowy w wysokości 19 procent. Przy okazji może okazać się, że łącząc dochody, wpada się w drugi próg podatkowy, czyli trzeba zapłacić kolejne 5 tysięcy. Tak więc wartość tej instalacji wzrasta z 60 do 80 tysięcy złotych. Nijak to się ma do ekonomii. Ja wiem, że powinniśmy żyć ekologicznie, dbać o środowisko, natomiast jeśli prosument będzie miał zapłacić za podstawową instalację z fotowoltaiki 30 tysięcy, a do tego po drodze kilka tysięcy tysięcy dodatkowo, to stopa zwrotu będzie już 25-letnia. Natomiast trwałość takiej instalacji wynosi od 20 do 25 lat według dzisiejszych norm.

Gmina Kobylnica jest jedną z najbardziej zaawansowanych pod względem instalacji prosumenckich gmin w Polsce. Do programu udzielającego dotacje na instalacje przydomowe zgłosiły się 134 rodziny. Pierwsze instalacje mają zacząć działać jesienią.