Tylko 20 procent rodziców sześciolatków chce, aby ich dzieci w tym wieku poszły do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Takie są wyniki rekrutacji do przeszkoli miejskich na przyszły rok.
W Słupsku jest obecnie 880 sześciolatków. Z tej liczby 600 zostanie nadal w przedszkolach, bo ich rodzice nie chcą posłać je jeszcze do podstawówek. – To oznacza, że nie będziemy mieli miejsc dla 360-380 trzylatków w przedszkolach – mówi Krystyna Danilecka-Wojewódzka, wiceprezydent Słupska. – Pamiętajmy, że samorząd ma obowiązek dać szansę korzystać z przedszkoli dzieciom cztero-, pięcio- i sześcioletnim natomiast tego obowiązku nie mamy jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi trzyletnimi. Zapowiada się bardzo poważny problem.
Władze miasta zapewniają, że szukają wyjścia z trudniej sytuacji spowodowanej zmianą przepisów przez Sejm, który cofnął wejście w życie reformy oświatowej nakazującej rozpoczynanie edukacji szkolnej dzieciom sześcioletnim. Szczegóły mamy poznać w maju. – Będziemy tworzyć klasy zerowe w kilku szkołach – zaznacza Danilecka-Wojewódzka.
Przyjście do szkół mniejszej liczby pierwszaków oznacza, że wielu nauczycieli nauczania wczesnoszkolnego może stracić pracę, bo nie będą mieli kogo uczyć. Od września edukację rozpocznie 110 siedmiolatków odroczonych od obowiązku szkolnego w ubiegłym roku oraz 170 sześciolatków. To łącznie powoli utworzyć najwyżej 9 klas. Tymczasem naukę w klasach trzecich zakończy 30 klas i odejdzie do innych szkół. To oznacza, że jedna trzecia nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej będzie niepotrzebna i może stracić pracę. – Mamy nadzieje, że tworzenie zerówek pozwoli wykorzystać zawodowo nauczycieli nauczania początkowego – tłumaczy Danilecka-Wojewódzka.