Jak co roku wielkimi krokami zbliża się wiosna, a z nią odwilż. Jednych cieszy, inni narzekają na wilgotną aurę, jednak jest ona nieunikniona, jak wszystko to, co ze sobą niesie, czyli deszcze, przeziębienia i dziury w drogach. To właśnie na nie, winę za swoje niepowodzenia za kierownicą zrzucają nieostrożni kierowcy. Lecz czy naprawdę to dziury są wszystkiemu winne? Przyjrzyjmy się liczbom.
Wiadomości z polskich dróg
Śnieg w tym roku krócej niż w ubiegłych latach maskował niedoskonałości polskich dróg. Teraz, gdy topnieje, ujawniają się w pełnej krasie, wprowadzając niejednokrotnie kierowców w osłupienie i zmuszając do ryzykownych zachowań. Jednak czy to dziury są powodem zatrważających wypadkowych statystyk? I czy naprawdę jest ich aż tyle, że mogą mieć wpływ na owe statystyki? Wątpliwe. Tym bardziej, że stan polskich dróg z roku na rok poprawia się. Oczywiście zawsze znajdą się osoby, które tego nie zauważają i przy okazji dyskusji o wypadkach jak mantrę powtarzają z sarkazmem: „Ach, te nasze polskie drogi!”, z przyzwyczajenia raczej niż na podstawie faktów. Jednak ci, którzy często korzystają z dróg, widzą, ile prac wykonano w ostatnim czasie, i wiedzą, że liczba wypadków nie koreluje z dołami pod kołami. Z czym zatem koreluje?
Kilka słów na temat statystyki
Ogólnodostępne statystyki policyjne jednoznacznie wskazują na spadek ilości tragicznych wydarzeń. Biorąc pod uwagę dane z ostatnich pięciu lat, wyraźnie widać, że choć liczba wypadków wciąż jest za duża, to systematycznie maleje. W latach 2011-2014 z zastraszającej liczby 40 065 wypadków w 2011 roku, malała o około 2 tysiące rocznie, osiągając w 2015 roku 32 899. To duży spadek, choć oczywiście niewystarczający, by czuć się bezpiecznie.
Podobnie rzecz się ma, jeśli przeanalizujemy ilość zabitych i rannych. Ich liczba wynika bezpośrednio z liczby wypadków i również systematycznie spada, osiągając w 2011 roku 4189 zabitych i 49 501 rannych, a w 2015 roku 2922 zabitych i 39 693 rannych. Są to spadki znaczące, równe odpowiednio 30 i 20%. Optymistycznie myśląc, być może, gdy ten trend się utrzyma, doczekamy czasów, gdy liczba ta zmaleje do tysiąca lub jeszcze bardziej.
Skutki wypadków w poszczególnych województwach
Podobnie jak w całym kraju, również w poszczególnych województwach w 2015 roku notuje się mniejszą liczbę wypadków w stosunku do roku ubiegłego. Jedynym wyjątkiem jest województwo świętokrzyskie, gdzie ich liczba wzrosła z 1308 do 1356. Tendencje malejące obserwuje się również w przypadku liczby zabitych i rannych, choć nie wszędzie. Wyjątek bowiem stanowi województwo śląskie, notując wzrost z 249 na 253 osoby. Na czele najmniej wypadkowych województw, wraz z województwami śląskim, dolnośląskim i lubuskim, plasuje się województwo zachodniopomorskie, które zanotowało dynamikę 90,9, 84,4 i 85,1 (wypadki, zabici i ranni), co oznacza, że liczba zarówno wypadków, jak i zabitych i rannych spadła w stosunku do ubiegłego roku z 9,1 do 15,6%. Jednak według statystyk z 2014 roku, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, najostrożniejsi kierowcy jeżdżą po drogach województwa kujawsko-pomorskiego, gdzie w przeliczeniu na 100 000 osób zamieszkujących województwo zanotowano wskaźniki: wypadków – 49,9, zabitych – 8,6, a rannych – 53,2. Wskaźniki dla tego województwa i dla pozostałych są niższe niż w latach ubiegłych, co napawa optymizmem.
Przyczyny wypadków
Wbrew obiegowej opinii, że wszystkiemu winna jest przysłowiowa „dziura w moście”, to nie stan dróg jest głównym problemem bezpieczeństwa na drodze w naszym kraju. Wciąż od wielu lat są nimi: brawura, zbyt szybka jazda oraz środki odurzające i alkohol – na szczęście jego spożycie przed odpaleniem silnika maleje. Wnioski takie można wysnuć z faktu, że na ulice Polski co roku wyjeżdża coraz więcej patroli kontrolujących trzeźwość kierowców a ilość prowadzących samochód złapanych na „podwójnym gazie” zmniejsza się. Tylko w grudniu 2015 roku policja zbadała alkomatem aż 1 590 872 kierowców, co w porównaniu z grudniem poprzedniego roku dało o 185 096 więcej kontroli. Biorąc pod uwagę cztery przepisy uwzględniane w statystykach, dotyczące prowadzenia pojazdów mechanicznych po spożyciu alkoholu i w stanie nietrzeźwości, czyli art. 87§1 k.w., art. 87§2 k.w., art. 178a§1 k.k. i art. 87§1a k.w., w grudniu ubiegłego roku ilość takich przypadków zmalała. W porównaniu z grudniem ubiegłego roku kontrole wykazały, że w stanie nietrzeźwości pojazdy prowadziło o 293 osoby mniej, a po spożyciu alkoholu o 634 osoby mniej. Jest to niewątpliwie efekt zaostrzenia kar dla kierowców, w których żyłach płynie wysokoprocentowa krew, ale też szeroko rozpowszechnionej akcji propagującej trzeźwość oraz coraz większej świadomości i braku akceptacji społeczeństwa dla potencjalnych zabójców. Mimo to w 2014 roku użytkownicy dróg po spożyciu alkoholu uczestniczyli w 3522 wypadkach drogowych, w których zginęło 470 osób. W tej grupie było aż 2193 nietrzeźwych kierujących, a największa grupa z nich jeździła po drogach śląskich i małopolskich – odpowiednio 452 i 405, natomiast najmniejsza w województwach lubuskim – 56, opolskim – 67 i kujawsko-pomorskim – 98.
Pozostałe przyczyny wypadków, poza spożyciem alkoholu i środków odurzających, to niedostosowanie prędkości do warunków jazdy i nieprzestrzeganie pierwszeństwa przejazdu. Tylko te dwa powody są odpowiedzialne za ponad 52% wszystkich wypadków. Daleko za nimi plasują się nieprawidłowe wyprzedzanie, omijanie i wymijanie oraz niewłaściwe przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych, skręcanie i cofanie. Najrzadszymi przyczynami, lecz o katastrofalnych skutkach, są zmęczenie i zaśnięcie, będące powodem 3,5% ogółu wypadków.
Czyja wina? Czyli „jeździ jak baba”
Statystyki policyjne jasno pokazują, że większość wypadków wywołują mężczyźni – aż 74,5%. Jednak – ku pocieszeniu kierowcom płci męskiej – nie jest powiedziane, że jeżdżą gorzej od płci pięknej, po prostu to głównie mężczyźni posiadają uprawnienia do kierowania pojazdami. Największa część sprawców wypadków w 2014 roku to osoby w wieku 25-39 lat – 9481. I tutaj nie do końca sprawdza się teoria, że najwięcej wypadków powodują młodzi kierowcy w wieku 18-24 lata – 5962, choć poniekąd to prawda. A to z tej samej przyczyny, co w przypadku podziału na płeć. Grupa kierowców w wieku 25-39 jest grupą najliczniejszą, więc istnieje największe prawdopodobieństwo spowodowania wypadków właśnie przez jednego z jej przedstawicieli. Natomiast najmłodsi kierowcy, których często cechuje brak rozwagi i wyobraźni, są grupą mniej liczną. Ilość spowodowanych przez nich wypadków powinna jednak dać do myślenia, czy nie warto by objąć ich dodatkowym szkoleniem lub choćby bardziej dogłębnymi badaniami psychologicznymi.
Dość oczywistymi danymi są statystyki dotyczące sprawców wypadków z podziałem na role. Jak łatwo przewidzieć, to kierowcy cieszą się niechlubnym wynikiem, bowiem aż w 82,1% przypadków ponoszą winę za zdarzenie. W zestawieniu z pieszymi – 8,7%, pasażerami – 0,4% oraz z obopólną winą – 1,3%, co pokazuje, z jakim zagrożeniem codziennie spotykamy się na drogach. Tylko 7,5% wypadków spowodowana jest przyczynami nieznanymi lub niezależnymi.
Gorące wieści
Po przeanalizowaniu rocznych statystyk warto spojrzeć również na te z ostatnich dni – są publikowane na bieżąco na stronie internetowej policji. Widać z nich jasno, że ma ona ręce pełne roboty, gdyż każdego dnia dochodzi do wypadków na polskich drogach. Tylko 25 stycznia tego roku wydarzyło się 71 wypadków, w których zginęły 4 osoby, a 97 zostało rannych. Zatrzymano też 158 nietrzeźwych kierowców. Aż strach pomyśleć, ilu nie udało się skontrolować i zatrzymać.
Przeglądając statystyki, nie sposób też nie zwrócić uwagi na grupy kierowców stwarzających szczególne zagrożenie na drogach. Nie da się zapobiec wszystkim wypadkom. Nie da się wyeliminować każdego zagrożenia. Niezbyt łaskawa aura, awarie pojazdu, choroby kierowców, często utajone, to przyczyny niezależne, na które wpływu nie mamy. Jednak brawurę czy alkohol można wyeliminować lub choćby ograniczyć, a niedoceniany wpływ zmęczenia czy po prostu rozkojarzenie przewidzieć. Czasem wystarczy zwyczajnie pomyśleć, nim wsiądzie się do auta, by komuś uratować życie, a raczej – by go nie zabrać. Jednak pomijając statystyki, najlepszym rozwiązaniem jest rozwijanie swojej wyobraźni. Zanim wsiądziesz do samochodu, wyobraź sobie i uświadom, że człowiek na ulicy jest nie tylko jakimś człowiekiem. Jest czyimś dzieckiem, małżonkiem, rodzicem, przyjacielem. Może bez niego również życie jego bliskich się skończy.
Dane zaczerpnięto ze strony www.statystyka.policja.pl
Konsultant: Dominik Ciechański – Właściciel firmy Globtroter, świadczącej usługi przewozu osób do Niemiec i Holandii od 20 lat. Lider bezpiecznych przejazdów pasażerskich i promotor akcji „Bezpieczna podróż”. Firma Globtroter jako pierwsza w latach dziewięćdziesiątych uruchomiła na terenie Pomorza przewóz osób w systemie DOOR TO DOOR (z adresu pod adres)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.